Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Real Brands. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Real Brands. Pokaż wszystkie posty

7 stycznia 2012

Subiektywny przewodnik po dokonaniach ubraniowych-meblowych Stardoll w 2011 roku. Część II: The Best Of Real Brands

Gotowi na kolejną część tegorocznego podsumowania? Ja nie bardzo, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Tym razem przyjrzymy się stardollowym sklepom prawdziwych projektantów. Tak, na Stardoll nie trzeba być modelką, by nosić ubrania z metką Chanel, Diora czy Versace. Wystarczy tylko odpowiednia ilość stardollarów… Nie zajmujmy się jednak takimi drobiazgami! Zapraszam na obrzydliwie subiektywny ranking pięciu najlepszych sklepów z serii Real Brand w 2011 roku. Będzie dużo luksusowych ubrań i całe mnóstwo zachwytów. No i trochę sztuki dla prawdziwych koneserów.

Pięć czyli po porostu Versus
Ale matoł z tego Kalafiora! Tyle czasu zachodziłam w głowę o co chodzi z tym Versusem i tym malutkim napisem Versace pod spodem, a tu okazuje się, że Versus jest po prostu linią marki Versace, dla młodszego odbiorcy jak twierdzi Wikipedia. Cóż, najwyraźniej się starzeję. Ale do rzeczy: sklep pojawił się w Starplazie 13 czerwca, ot już tak, żeby się na wakacje zabezpieczyć . Nie bardzo więc rozumiem sporą ilość malkontentów. Czyżby kratka nie była odpowiednia na wakacje? Wiadomo, w każdej kolekcji jest coś co nie przypadnie nam do gustu, ale dlaczego mamy czepiać się uroczego modrego sweterka, który można narzucić na nagie ramiona w chłodny letni wieczór? Trochę mniej romantycznie jawi się torba w kratę, która raczej kojarzy mi się ze szkołą. Chociaż co to za kolekcja bez odrobiny nielogiczności?

Cztery - czar wakacyjnych wspomnień z PPQ
Pozostajemy w wakacyjnych klimatach. Chociaż PPQ zostało nam zafundowane już w maju, dla mnie było bardziej letnie niż wiosenne. A ubrania co najmniej świetne, zdecydowanie warte swej ceny, co coraz rzadziej zdarza się na Stardoll. Aż się łezka w oku kręci, kiedy się wspomina jak to drzewiej bywało. Znowu zaczyna się robić ckliwie, proszę więc o szybkie schowanie zasmarkanych chusteczek. Bardzo dobrze, teraz pół minuty na komplementowanie ubrań: proszę zwrócić uwagę szczególnie na te białe spodenki w niebieskie paski, no i może jeszcze top na manekinie z białymi szortami: ten deseń to swoisty lejtmotyw tej kolekcji (całkiem dobrze sprawdził się na sukienkach). Zdjęcia zrobione? Proszę, przechodzimy dalej, nie robimy niepotrzebnego tłoku.

Trzy czyli trudna elegancja według Chanel

Jil Sander powiedziała kiedyś, że elegancji nie da się zdefiniować. A dla mnie Chanel uparcie pozostaje synonimem (może to za mocne słowo, ale co tam) elegancji. To takie nienormalne, ale cieszyłam się, że Chanel będzie znowu w Starplazie, widzicie jak łatwo zadowolić Kalafiora. Już nawet miałam taką wizję, że wychodzę z butiku obładowana torebkami, sukienkami, kapeluszami i niewiadomo-czym-jeszcze. I teraz muszę uczynić takie zwierzenie, że jak już zobaczyłam te rzeczy z metką Chanel to miałam trochę mieszane uczucia. Niby to właśnie tego się spodziewałam, ale to nie było do końca takie jakie miało być... Jak widzicie mam problem z wyrażaniem swoich emocji, wierszy nie piszę, więc może darujmy sobie to moje żałosne stękanie. Zakończę więc zwykłym stwierdzeniem, że moim absolutnym faworytem jest zielony (czy ten kolor można nazwać po prostu zielenią?) żakiet, a tegoroczne Chanel Holiday Tribute jest jak skoki Gregora Schlirenzauera – nie mam im nic do zarzucenia (zazwyczaj), ale nie potrafię się nimi zachwycić. Za co też wszystkich fanów zarówno austriackiego skoczka, jak i Chanel serdecznie przepraszam.

Dwa – dziwnie się Kalafior czuje w Museum Mile, oj dziwnie

Jeśli dotrwaliście aż do teraz to mam dobrą wiadomość – będziemy obcować z prawdziwą sztuką. Pomachajmy więc do Wenus z Milo! He, he, he. Jak widać Stardoll postanowił zaznajomić nas z dziełami sztuki rozpoznawalnymi na całym świecie, a to, że Nike z Samotraki brakuje tego czy owego to już mniejsza o to. Cóż, nie wszystko da się wygładzić w Photohopie, a przeurocza bogini zwycięstwa ma swoje lata, oj ma. Mniejsza o to – i tak będzie świetną ozdobą wypasionego apartamentu stardollowego snoba. A ten na pewno się ucieszy, bo kolekcja Museum Mile była limitowana, więc w jakiś sposób unikatowa. Dodatkowo można się poczuć samemu jak dzieło sztuki: ot choćby założyć sukienkę którejś z Gracji z obrazu Primavera. Generalnie Kalafior był uchachany błądząc po salach muzealnych, a jak jeszcze zobaczył Gwiaździstą noc Van Gogha to musieli go siłą z Museum Mile wyciągać. Współczuję tylko tym, którzy pokusili się o zakup maski Tutenchamona. Już niedługo raport o tym w jaki sposób zadziałała klątwa faraona na posiadaczy jego podobizny. Co nie zmienia faktu, że sklep jest krótko mówiąc, super.

Jeden czyli jednak Moschino rządzi w tym roku?

Wracamy do ulubionego motywu Kalafiora. Tak, tak, zgadliście, chodzi o wakacje. No ale jak inaczej określić 25 lipca, kiedy to Moschino pojawiło się w Starplazie? A te kolorowe wzory to na kiedy indziej? Jakby nie było to żółty sweterek to jedna z najlepszych rzeczy ubiegłego roku na Stardoll. Pomijając oczywiście wianki z Limitowanej Edycji, ale to całkiem inna historia. A Moschino było takie pozytywne, radosne, wakacyjne (!), że aż serce rosło jak się do Starplazy wchodziło. Szkoda tylko, że ta spora dawka optymizmu została nam odebrana w czasie, w którym bardzo by się przydała. Moschino bowiem pożegnaliśmy pod koniec sierpnia i nie zobaczyliśmy go już więcej. Chyba, że w bazarze. Albo w swojej szafie, jeśli została odpowiednio zaopatrzona.

Tym oto przyjemnym akcentem kończymy wspominać najlepsze (według Kalafiora) sklepy na Stardoll w 2011 roku. Moda jak zwykle okazała się nieprzewidywalna i nie dała nam wcale tak wielu okazji do uzasadnionych zachwytów. Pewnie z tego powodu w moim rankingu znalazło się Museum Mile. Jak widać prawdziwa sztuka, choć może nie pierwszej młodości, wytrzymała próbę czasu i broni się świetnie przed o wiele mniej leciwymi ubraniami. Na 2012 możemy więc sobie życzyć jeszcze większej ilości Real Brand na Stardoll i może odrobinę muzeum. Ale tylko odrobinę, bo co za dużo to niezdrowo.

Szukaj na tym blogu